Opowieści wrocławskie: O małych pokutnicach z ulicy Szewskiej
W przedwojennym Wrocławiu przy ulicy Szewskiej moglibyśmy zobaczyć dwa mosty: jeden najdłuższy, a drugi najwyższy w mieście. Najdłuższym „mostem” była ulica Szewska – nazywała się wtedy Schuhbrücke, czyli Most Szewski. Skąd taka nazwa? Dawniej nieczystości z domów wylewano wprost na ulicę. Aby można było przejść w miarę suchą stopą, budowano drewniane pomosty. Od XVII wieku zaczęto też ulice brukować: niemiecki czasownik „brücken” (obecnie pflastern) oznaczał właśnie brukowanie. Stąd też niektóre ulice zawierały w swojej dawnej nazwie słowo „most”: Schuhbrücke to dzisiejsza ulica Szewska, a Schmiedebrücke to ulica Kuźnicza.
Natomiast najwyższym mostem Wrocławia był Mostek Pokutnic łączący wieże kościoła pw. św. Marii Magdaleny – obecnie wieże Katedry Kościoła Polskokatolickiego. Kim są krzątające się o północy postaci na mostku? To duchy panien, które za życia nie chciały się ustatkować, nie były zainteresowane zamążpójściem i zaniedbywały obowiązki domowe. Każdy wieczór spędzały na zabawach i hulankach. Dlatego też po śmierci musiały nadrobić to, czego za życia nie zaznały – sumiennej i uczciwej pracy. Co noc zamiatały mostek, który ponoć do dzisiejszego dnia jest najczystszym mostem Wrocławia! Taki los spotkał też przed wiekami czarownicę Teklę, którą wraz z małą czarownicą Martynką, możemy zobaczyć na balustradzie mostku. „Tekla i Martynka pojawiły się w naszych myślach dawno temu, ale do zrealizowania planów doszło na przełomie lipca/sierpnia 2018 roku” – mówi ksiądz Piotr Mikołajczak, proboszcz parafii kościoła pw. św. Marii Magdaleny. „I nie był to tylko mój pomysł. Ogromny udział w zrealizowaniu pomysłu figur małych czarownic mieli pracownicy Katedry Magdaleńskiej: panowie Grzegorz Marszałek i Patryk Paprocki” – dodaje proboszcz.
Inspiracją do wykonania figur małych pokutnic stała się baśń autorstwa Mariusza Urbanka pt. „Mostek Czarownic”. Tekst tej znanej wrocławskiej baśni otrzymała od proboszcza Magdalena Firkowska, absolwentka Uniwersytetu Toruńskiego. Po kilku tygodniach artystka przywiozła projekt rzeźb do Wrocławia. Zaczęło się poszukiwanie pracowni, w której rzeźby mogłyby być odlane z brązu. Udało się: Tekla, Martynka, miotła i kot zostały odlane w pracowni wrocławskiego artysty Grzegorza Łagowskiego. Na Mostku Pokutnic wyglądają naprawdę malowniczo. Bardzo często są też powodem, dla którego wielu wrocławian i turystów podejmuje trud pokonania 247 stopni. A naprawdę warto! To miejsce dla miłośników pięknych widoków i legend. Jak napisał we wstępie do swoich baśni Mariusz Urbanek „Bo miłość do swojego miasta zaczyna się od pierwszej usłyszanej o nim bajki…”.
I chyba coś w tym jest!
Opowiedziała: Małgorzata Urlich-Kornacka
Stowarzyszenie Podróżników TUiTAM